wtorek, 21 maja 2013

Rozdział 11

Wstałam późno. Przypomniałam sobie wczorajszy i przedwczorajszy dzień. Łzy ponownie spłynęły po moich policzkach. Dlaczego to wszystko przytrafia się akurat mi? Niczym takim nie zawiniłam. Chyba...
Wstałam i ruszyłam do łazienki. Wzięłam szybki chłodny prysznic, a kiedy wyszłam to owinęłam się ręcznikiem. Aż bałam się spojrzeć w lustro. Moje przeczucie okazało się trafne, bo kiedy się zobaczyłam to miałam ochotę to lustro wybić... Miałam oczy całe spuchnięte i czerwone, usta sine, a twarz bladą.
Poszłam do pokoju po ubrania. Wyciągnęłam z szafy jeansowe szorty, bluzkę z napisem "Life sucks..." i oczywiście bieliznę. Z powrotem weszłam do łazienki. Ubrałam się w te rzeczy i umyłam zęby. Zrobiłam makijaż, by ukryć moją okropną twarz... Sama nie miałam ochoty na siebie patrzeć. Włosy rozczesałam i zostawiłam ropuszczone.
Zeszłam na dół by coś zjeść. Zrobiłam sobie płatki, zjadłam i pozmywałam po sobie. Postanowiłam, że pójdę do parku pospacerować. Telefon schowałam do kieszeni i ubrałam sandały. Wyszłam i zakluczyłam drzwi. Ruszyłam w stronę parku. Spacerowałam chwilę, a później usiadłam na jednej z ławek. Łokcie podparłam na kolanach, a twarz schowałam w dłoniach. Usłyszałam czyjeś kroki. Ktoś się do mnie dosiadł. Nie mógł usiąść na innej ławce?
- Coś się stało?- usłyszałam głos.
Spojrzałam się na nieznajomego. A jednak znajomego...
- Elizabeth?- zapytał.
- Mhmm, nie widać?
- Widać.- uśmiechnął się.- Czemu wtedy poszłaś?
- Miałam stać i patrzeć jak się obściskujesz z tą swoją Rose? Nie dzięki, już wole z mostu skoczyć.
- Zazdrosna?- zaśmiał się.
- Niby o co?
- A zresztą nie masz właśnie o co. Zerwała ze mną po tym jak odeszłaś... Uznała, że ją zdradzam...
- Przepraszam, to przeze mnie... Tak mi przykro...
- Nie masz za co przepraszać. Skoro mi nie wierzyła i nie ufała to nic by z tego nie było.
- Może i masz rację...
Siedział koło mnie nie kto inny jak Luke. Tak, Luke. A jednak, spotkaliśmy się jeszcze.
- Masz ochotę się gdzieś przejść?- zapytał.
- Pewnie.- uśmiechnęłam się.
Dużo spacerowaliśmy i rozmawialiśmy. Był taki inny niż reszta chłopaków...
Kiedy mnie odprowadził to wymieniliśmy się numerami. Pożegnaliśmy się, a ja weszłam do domu radosna. Postanowiłam zadzwonić do Amy, bo ostatnio się nie widywałyśmy. Wykręciłam jej numer.
- Halo.- usłyszałam głos mojej przyjaciółki.
- Masz czas?
- Teraz?
- Nie, za miesiąc.- powiedziałam sarkastycznie.- Tak, teraz.
- Mam.
- Wpadniesz do mnie?
- Jasne, za chwilkę będę.
- Ok, pa.- rozłączyłam się.
Zanim się obejrzałam, usłyszałam dzwonek do drzwi. Szybko pobiegłam otworzyć. Nie był to nikt inny jak Amy.
- Wchodź.- powiedziałam.
Poszłyśmy na górę, oczywiście do mojego pokoju.
- Napijesz się czegoś?- zapytałam.
- Nie, dzięki. Ostatnio nie miałaś czasu na spotkania ze mną, więc przypuszczam, że byłaś z Justinem.- poruszyła brwiami.
- Nie wypowiadaj jego imienia...
- Czemu? Coś się stało?
Ile osób mnie już o to pytało. Jeszcze trochę i nie wytrzymam. Niby się o mnie troszczą i chcą mi pomóc, ale pewnie normalnie by się ze mnie śmieli. Nie mówię tu oczywiście o Amy...
- Właściwie, to stało się. I to dużo.- powiedziałam.
Już nie miałam siły dusić w sobie tych emocji. Musiałam się komuś wyżalić.
- Powiedz, co.- powiedziała Amy.
Opowiedziałam jej całą i historię. Od tego ranka w moim łóżku, wtedy gdy Justin leżał koło mnie, po imprezie. Później o spotkaniu z Lukiem. Następnie moim śnie. Zakończyłam na kłótni z Jusem. Oczywiście łez nie pochamowałam. Wszystko wróciło. Te wszystkie wydarzenia. Niby nic, ale dla mnie to jednak coś.
-  Wróciła druga strona?- zapytała, ona rozumie mnie jak nikt inny.
- Tak.
- Ile?
- Półtora dnia...
- Uuu, kiepsko. Nie martw się. Wszystko na pewno będzie dobrze.- przytuliła mnie.
- W moim przypadku nic nie będzie dobrze.- wtuliłam się w nią.
Zaczęłam jeszcze gorzej płakać. Cały makijaż mi się rozmazał, ale ja to miałam w nosie.
- Ciii, nie płacz.- próbowała uspokoić mnie Amy.
No tak. Próbowała. Na marne.
- A tak w ogóle co z tym Lukiem?- zapytała.- Spotkaliście się jeszcze?
- Tak, dzisiaj.
- Nie gadaj. Na prawdę?
- Mhmm, tak.
- I jak było?
- Bardzo fajnie. Mam jego numer.- zdobyłam się na uśmiech.
- To super! A co zamierzasz zrobić w sprawie Justina?
- Nic, to nie ja zaczęłam i ja pierwsza ręki nie wyciągnę...
- Masz rację.
Amy przesiedziała u mnie resztę dnia, a później poszła do siebie.
Poszłam się wykąpać. Podczas gdy woda lała się do wanny to ja zmywałam makijaż, a tak właściwie jego resztki, bo moje łzy świetnie się sprawdzają w tej roli.
Do wody nalałam kilka olejków. Piżamę rzuciłam na szafkę. Siedziałam tam, sama nie wiem ile, ale woda robiła już się zimna. Wyszłam i ubrałam moją piżamę. Umyłam zęby.
Dzisiaj prawie nic nie jadłam, a nie jestem głodna. Aż dzwine.
Położyłam się i długo nie mogłam usnąć, ale jakoś dałam radę.

10 komentarzy:

  1. Dodasz dzisiaj nn ? :p

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. I zapraszam do mnie http://staywithmeforeverbeth.blogspot.com/ to mój pierwszy blog więc może być nieudany i nudny na początku :D
      PS. czekam na nn *-*

      Usuń
    2. Chętnie odwiedzę twojego bloga :D
      Dzięki za podeślenie linka do niego ; ))
      Pozdrawiam ; **

      Usuń
  3. Prosze nowwy rozdział ♥ Ten jest świetny <3

    OdpowiedzUsuń
  4. kurcze, wchodzę na bloga,a tu aż dwa rozdziały. Muszę zadrobić. Mam jakiś problem z obserwowaniem i nie chce mi się zalogować :( Już zabieram się za czytanie, a tymczasem zapraszam do siebie na nowość.
    pozdrawiam ;*
    [utracona-milosc.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytałam. Aż mi się samej przykro zrobiło, takie dobijające to było. Biedna, gdybym tylko mogła, tobym od razu ją przytuliła i zajęła się jakoś, żeby o tym wszystkim nie myślała. Kochana, czekam z niecierpliwością na nowość ;*
    pozdrawiam i duużo weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa :D
      Również pozdrawiam ; **

      Usuń