poniedziałek, 13 maja 2013

Rozdział 4

Nasze wczorajsze późniejsze położenie się spać dało się we znaki. Wstałyśmy po 12. Znaczy ja wstałam. Kiedy spojrzałam na zegarek wyskoczyłam z łóżka jak oparzona. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam jasne, jesanowe szorty i żółtą bokserkę. Wzięłam rzeczy i pobiegłam szybko do łazienki. Po co miałabym budzić Amy? I tak ja bym zajęła łazienkę i jej by się nudziło, a tak to sobie pośpi. Rzuciłam ciuchy na szafkę i wskoczyłam pod prysznic. Kiedy wyszłam, ubrałam się, włosy związałam w luźnego koka. Zrobiłam delikatny makijaż i wyszłam.
- Ej śpiochu, wstawaj.- poszturchałam Amy, a ona ani drgnęła.
- Amy już jest późno.- powiedziałam trochę głośniej.
- Jeszcze chwilkę.- powiedziała zakrywając twarz poduszką.
- Amy, Justin Bieber czeka na ciebie!- wydarłam się.
- Gdzie?!- od razu wstała.
- Bierz ciuchy i idź się wyszykuj.
- A gdzie jest Justin?!
- Nie ma go. Musiałam cię jakoś obudzić, nie? A tylko na takie zawołanie reagujesz. A teraz idź już się szykuj, bo trzeba kupić ciuchy na koncert. To będzie wspaniały dzień!
- Ok, ok.- wzięła swoje ciuchy i weszła do mojej łazienki.
W tym czasie ja spojrzałam do szuflady czy bilety tam są. Na całe szczęście były. Poszłam na dół zanieść szklanki, miski i cole. Zaczęłam robić kanapki i zrobiłam kakao. Kiedy już kładłam wszystko na stół Amy do mnie przyszła.
- I co spytałaś się swojej mamy już?- zapytała Amy siadając do stołu.
- Jeszcze nie, jak pójdziesz to się spytam. A tak w ogóle to o której się spotykamy w parku?
- Po co?
- No zakupy. Heeloooł!
- 14?
- Spoko.
Pogadałyśmy jeszcze chwilę, zjadłyśmy kanapki i Amy poszła. Postanowiłam pójść do mamy zapytać się czy mogę iść na koncert. Zapukałam do jej sypialni.
- Proszę!- usłyszałam.
Niepewnie weszłam do pokoju. O dziwo było tam czysto. Mama leżała na łóżku i patrzyła się w sufit.
- Nie wstajesz?- zapytałam.
- Jakoś dzisiaj nie chce mi się.- uśmiechnęła się.
- Mamo ja przyszłam do ciebie się o coś spytać.
- Pytaj.
- Mogę iść na koncert?
- Jaki koncert?
- No Justina. Mam bilety.
- Nie możesz.- skrzywiłam się jak to usłyszałam.
- Czemu?- tupnęłam nogą w ziemię jak małe dziecko.
- No przecież żartuję. Wiem jak kochasz swojego Bieberka, więc nie zakazałabym ci iść.
- Dziękuję.- podeszłam i przytuliłam ją.- Chcesz to sobie leż, w domu jest czysto, bo ja wczoraj sprzątałam. Chcesz śniadanie?
- Jak byś mogła do poproszę.
Szybko pobiegłam do kuchni i zrobiłam kanapki i zaparzyłam kawę. Zaniosłam to wszystko do sypialni i wyszłam. Usiadłam na kanapie przed telewizorem i oglądałam teledyski, które leciały na MTV. Spojrzałam na zegarek. 13:44. Poszłam do mamy wzięłam pusty talerz i kubek i przy okazji oznajmiłam, że wychodzę. Zaniosłam wszystko do kuchni i szybko pobiegłam po kasę do swojego pokoju. Wzięłam odpowiednią sumę na ciuchy i pobiegłam do korytarza. Założyłam te nowe sandały i pobiegłam do parku. Usiadłam na ławce i chwilę czekałam na Amy. Kiedy przyszła ruszyłyśmy na przystanek. Tym razem autobus nam nie uciekł ^^ Usiadłyśmy na tyłach i oczywiście machałyśmy do kierowców. Kiedy autobus się zatrzymał ruszyłyśmy na zakupy. Ja kupiłam sobie jeansowe szorty, czarną bluzkę na krótki rękaw z napisem „Free hugs”,  srebrną, błyszczącą kamizelkę i czarne szpilki, a Amy czarną mini spódnicę, bluzkę w panterkę na krótki rękaw i też czarne szpilki. Wyszłyśmy ze sklepu zadowolone. Po drodze na przystanek wstąpiłyśmy do restauracji żeby już zjeść obiad. Kiedy zamówiłyśmy to rozmawiałyśmy o dzisiejszym koncercie. Kiedy zjadłyśmy szybko pobiegłyśmy na autobus. Przez ten cały czas Amy była u mnie i też u mnie miałyśmy się szykować. Pogadałyśmy trochę. O 18 zaczęłyśmy się szykować, a kocert zaczynał się o 20. Najpierw ja poszłam pod prysznic. Kiedy wyszłam wytarłam się i zaczęłam się ubierać w to co dzisiaj kupiłam. Wyszłam, a po mnie weszła Amy, bo postanowiłyśmy, że będziemy malować się we dwie, bo jak coś to jedna powie drugiej jak, co pomalować. Amy wyszła i później znów byłyśmy w łazience tylko teraz we dwie. Ja pomalowałam oczy srebrnym cieniem <pod kolor kamizelki>, a Amy pomarańczowym <pod kolor jej bluzki>, pomalowałyśmy sobie rzęsy, Amy pomalowała usta czerwoną szminką, a ja różowym błyszczykiem i schowałyśmy je do swoich torebek razem z biletami. Była 19:20. Rzuciłyśmy do swoich torebek jeszcze telefony, założyłyśmy szpilki i wyszłyśmy. Wyszłyśmy wcześnie, ale chciałyśmy zająć sobie dobre miejsca. Koncert był w naszym mieście więc nie było daleko. Kiedy wchodziłyśmy musiałyśmy pokazać bilety. Tak też zrobiłyśmy. Weszłyśmy, stało tam już kilkadziesiąt fanek. Przepychałyśmy się przez nie i tak oto trafiłyśmy do 1 rzędu. Byłyśmy tak podekscytowane. Po jakiś 10 minutach wparowały na salę setki fanek. Jednak dobrze zrobiłyśmy wcześnie wychodząc. Kiedy koncert się zaczął każdy piszczał, włącznie ze mną i z Amy. Każdy śpiewał z Justinem jego piosenki. W połowie show, przerwał koncert.
- Chciałbym kogoś zaprosić na scenę.- powiedział, patrząc na mnie.- Pewną dziewczynę, którą wczoraj poznałem. Chodź Elizabeth.- podszedł i wyciągnął do mnie rękę.
Mnie na chwilę wmurowało. To była prawda! Ja poznałam Justina Biebera! A wiecie, że ja już o tym zapomniałam? Tak, zapomniałam! Milion myśli przeleciało mi przez głowę. Złapać go za rękę i wejść na scenę? Drugiej takiej okazji nie będzie, więc chyba złapię. Po chwili namysłu wyciągnęłam niepewnie rękę i złapałam jego. Jednym ruchem wciągnął mnie na scenę. Zanim się obejrzałam stałam obok Justina. Z głośników wydobyły się pierwsze dźwięki tej piosenki, którą wtedy w moim pokoju dla mnie śpiewał. Chwycił mnie za ręce i zaczęliśmy tańczyć. Byłam naprawdę szczęśliwa. Jednak piosenka się skończyła.
- Teraz mi wierzysz?- zapytał, wcześniej odsuwając mikrofon od ust.
- Tak.- odpowiedział, a on mnie przytulił.
Chwilę tak staliśmy wtuleni w siebie kiedy mi się przypomniało <nie no jaka ja dzisiaj zapominalska xd> że cały czas stoimy na scenie.
- To ja już pójde na swoje miejsce.- uśmiechnęłam się i odeszłam.
Stanęłam obok Amy.
- Wow!- krzyknęła.
- Noo.-odpowiedziałam.
Reszta konceru minęła zaskakująco szybko. Niestety po koncercie nie spotkałam Justina… Szkoda, ale to przecież wiadome, udowodnił to co udowodnił i teraz raz na zawsze zniknie z mojego życia. Ale to jego sprawa nie moja… Wracałam z Amy. Do domu weszłam mega zmęczona. Nie chciało mi się jeść więc szybko pobiegłam do mojego pokoju. Wzięłam dłuuugą kąpiel, po tym ubrałam moją ukochaną piżamę i położyłam się do łóżka. Nie zdążyłam doliczyć do 10, bo już spałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz