środa, 22 maja 2013

Rozdział 12

*Miesiąc później*

Mimo tamtych wydarzeń w moim życiu to czas zleciał mi bardzo szybko. Spędziłam go na spotkaniach z Amy i Jasperem lub Lukiem. Tak, Lukiem. Teraz jesteśmy bardzo dobrymi kumplami. Do przyjaciół do jeszcze trochę za daleko, ale wszystko zmienia się pod wpływem jednej sekundy w naszym życiu. Czasem nawet spotykałam się z Chrisa i poszliśmy gdzieś razem. Pytał się czemu z jestem z Justinem pokłócona. A jedna Bieber mówił mu o tym, że już się nie spotykamy i nie odzywamy do siebie...
A co w ogóle z nim? Tak jak mówiłam, ja pierwsza ręki nie wyciągnę i tego nie zrobiłam. Z resztą on też... Nie widuję go, a on się nie odzywa. Może i dobrze, bo szybciej o nim zapomnę, ale tęsknię za nim...
Obudziły mnie promienie słoneczne. Jest początek sierpnia, jeszcze trochę i znów trzeba iść do szkoły... Nie! Ja nie chcę! Dobra nie będę się zamęczać tym tematem i postaram się na razie o tym zapomnieć.
Wstałam i ruszyłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, a gdy wyszłam to wytarłam się i owinęłam ręcznikiem. Weszłam do swojego pokoju i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam z niej szorty i pomarończową bokserkę. Ubrałam to i ruszyłam do łazienki. Makijażu nie robiłam, a włosy rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone.
Na dzisiaj nie mam żadnych planów. Amy i Jasper wychodzą dzisiaj gdzieś razem, Luke ma szlaban... A Chris? Sama nie wiem, ale nie będę dzwonić, bo pewnie jest zajęty. A może? Dobra, zadzwonię. Wykręciłam jego numer.
- Siemka.- powiedziałam.
- No, siema. Coś się stało, że dzwonisz?
- Co by miało się stać? Nie można już zadzwonić? A tak w ogóle masz dzisiaj czas?
- Niestety, nie. Muszę jechać do babci, a nie chce mi się...
- Echh, to szkoda.
- A co? Już tęsknisz?
- A żebyś wiedział.- zaśmiałam się.
- No to jutro będę po ciebie o 13. Idziemy do kina.
- Ok, no to do jutra.
- Już się nie mogę doczekać.- powiedział.
- Nie przesadzaj.- zaśmiałam się i zakończyłam połączenie.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Nie myślcie sobie, że to mój chłopak. Nie mam chłopaka. To taki dobry kumpel, tak jak Luke.
Zeszłam na dół. W kuchni siedziała mama i już szykowała obiad. Spaghetti. Mniam. Aż ślinka cieknie.
- Dobry.- przywitałam się.
- Dzień dobry pani Elizabeth, dzisiaj panna życzy sobie śniadanie, czy znowu głoduje?- zażartowała moja mama.
- Głoduje.- zaśmiałam się.
- Elizabeth, od kilku tygodni bardzo mało jesz. Jeszcze trochę i mi w anoreksję popadniesz.
Po kłótni z Justinem przestałam jeść, załamałam się... Teraz jem, ale mało, bardzo mało...
- Co ja poradzę na to, że nie jestem głodna? Chyba nie będę jedzenia wpychać na siłę, żeby później mnie brzuch bolał, nie?
- Echh, niech ci będzie. Ja za chwilę kończę robić obiad, a ty go sobie odgrzejesz, bo ja jadę pozałatwiać różne sprawy. Jakoś wieczorem powinnam być.
- Ok, dzięki.- cmoknęłam ją w policzek.
Znów poszłam do siebie. Włączyłam komputer. Posiedziałam trochę na facebooku i posprawdzałam strony plotkarskie.
Kiedy już skończyłam i zeszłam na dół to mamy nie było. Usiadłam na kanapie i włączyłam MTV. Słuchałam różnych piosenek, zobaczyłam napis w rogu "Next: Justin Bieber- Baby". Po chwili wydobyły się pierwsze dźwięki tej piosenki... Wspomnienia powróciły... Wtedy co Jus był u mnie i co wtedy skakał na kanapie i śpiewał tą piosenkę... Nie wytrzymałam, popłakałam się. Ale mój mózg rozkazał mi przestać, że nie ma co płakać. Jakby chciał się spotkać to by już dawno się odezwał. Tylko że ja na tym cierpie...
Wstałam i ruszyłam do łazienki. Przemyłam twarz i zrobiłam delikatny makijaż. Wyszłam z niej i schowałam telefon do kieszeni. Pobiegłam do kuchni i chwyciłam jabłko, bo już trochę zgłodniałam. Założyłam moje czarne trampki i wyszłam. Zakluczyłam drzwi i ruszyłam w kierunku pola. Naszego pola. Byłam tam tylko 2 razy, ale drogę pamiętam jakbym chodziła tam codziennie.
Szłam rozglądając się i zagryzając jabłko. Ludzie w okół mnie wydawali się być tacy szczęśliwi. Chciałabym być na ich miejscu... Niby wszystko mam, dobrych przyjaciół, kochającą rodzinę, ale pozostała jedna niewypełniona luka. Po nim...
Usiadłam na samym środku, czyli tam gdzie zawsze. Rękoma oparłam się o ziemię. Wspominałam te wszystkie chwile kiedy był ze mną. Co prawda, mało ich było. Znałam go krótko. Płakałam po kłótni, bo tęskniłam. Zdążyłam się do niego przyzwyczać, a tak nagle on odszedł. Żeby nie było, nie byłam w nim zakochana, na pewno nic z tych rzeczy.
Jedna samota łza spłynęła po moim policzku. Szybko ją wytarłam. Nie mogłam się rozkleić, nie tutaj. W domu będę płakać ile mi się będzie chciało, ale nie tutaj.
- Co ty tu robisz?!- usłyszałam dobrze mi znajomy głos.
Odwróciłam się, a za mną stał on. Przejechałam wzrokiem od jego stóp do głowy. Na jego twarzy przystanęłam. Płakał. Widać było jego szkliste oczy i dopiero co wylane łzy, które zrobiły mokre ścieżki na jego policzkach.
Miał dziwny wyraz twarzy. Nie, to nie był gniew. Raczej zaskoczenie.
- Ty płaczesz?- zapytałam i wstałam z miejsca.
Podszedł do mnie i mocno przytulił. Skąd ta nagła zmiana? Czyżby mnie z kimś pomylił?
- Miałaś rację. Jestem idiotą, że ciebie nie posłuchałem.- mówił przez płacz.
- Ale w czym miałam rację? Opowiedz mi wszystko od początku do końca.
Usiedliśmy, a on zaczął opowiadać. Dowiedziałam się, że przez ten cały czas spotykał się z Megan. Dzisiaj przyłapał ją jak całuje się z innym chłopakiem, a kiedy podszedł do nich i spytał się jej czemu mu to robi, to powiedziała, że nikt nie pokocha takiej gwiazdy jak on, a jak pokocha to jego kase, a ona powiedziała, że jego pieniądze i sława się tylko dla niej liczyła, a teraz już go nie chce.
- Tak mi przykro. Kupywałeś jej jakieś rzeczy?- zapytam gdy zakończył.
- Zawsze kiedy byliśmy na spacerze to zaciągała mnie do sklepu i prosiła, żebym jej coś kupił...- pociągnął nosem.
- Co za naciągara!- krzyknęłam.
- Elizabeth, przepraszam cię za to jak mi powiedziałaś, że właśnie może leci na moją kasę. Wydawało mi się to niedorzeczne, a jednak... Wiem, że teraz pewnie nie chcesz mnie znać, ale proszę. Wybacz mi.
- Wybaczyłam ci już w dniu kiedy się pokłóciliśmy...
- Na prawdę?- spojrzał mi w oczy.
- Tak.- uśmiechnęłam się.
Kolejny raz zaniósł się płaczem. Przytulił mnie i położył głowę na ramieniu.
- Ciii. Megan to idiotka. Nie wyobrażam sobie takiej płytkiej dziewczyny. Nie ma co wylewać litry łez za to coś.- teraz ja starałam się pocieszyć Justina, tak jak Amy mnie.
Siedzieliśmy tam jeszcze jakąś godzinę i postanowiliśmy pójść do mnie.
Justin usiadł do stołu, a ja odgrzałam spaghetti. Na początku jedliśmy normalnie, ale potem zaczęła się bitwa. Ja mu położyłam makaron na włosów, a on rzucił mi go na koszulkę. Zaczęliśmy w siebie rzucać. Kiedy już zakończyliśmy, bo makaron nam się skończył, usiedliśmy na krzesłach z uśmiechem na twarzy.
- Fajnie było, ale kto to teraz posprząta?- zapytałam.
- Ty.- zaśmiał się.
- Ja?
- Nie, święty Mikołaj.
- Ale ty też rzucałeś. To nie fair!
- Ale to nie mój dom, a do tego przyszedłem tu jako gość.- wyszczerzył się.
- Tak, tak. Mów sobie i tak mi pomożesz...
- Chciałabyś.- wystawił mi język.- Marzenia każdy może mieć.- zaśmiał się.
- Tak, chciałabym. Gadaj sobie, gadaj.
- Co jeszcze chciałabyś?
- Kopnąć cię tak, że polecisz na Marsa.
- Powtarzam: to tylko marzenia. A jakbyś tak zrobiła to moje fanki by cię zabiły.- uśmiechnął się.
- Skąd ta pewność? Ja sama siebie bym się nie zabiła.
- Jesteś pewna?
- Tak, jestem.- wstałam i podeszłam do szafki.- A teraz nie gadaj tylko pomóż mi sprzątać.- rzuciłam do niego mokrą ścierkę.
Złapał ją i zaczął ścierać ze stołu. Ja w tym czasie poszłam po mopa. Zmyłam podłogę, a Jus zmywał. Kiedy już skończyliśmy to ruszyliśmy do salonu i usiedliśmy na kanapie.
- A nie mówiłam, że mi pomożesz.- uśmiechnęłam się.
- Nie chciałem patrzeć jak się męczysz.
- Taa, jasne.- powiedziałam sarkastycznie
- To co teraz robimy?
- Film?
- Tylko jaki?
- Hmmm.- wstałam i podeszłam do półki z filmami.- Może "Koszmar z ulicy wiązów" ?
- Ok.
Włączyłam film i usiadłam obok Justina. Objął mnie ramieniem, a ja się jeszcze bardziej przysunęłam do niego. Siedzieliśmy tak i oglądaliśmy.
- No proszę. Ja jadę tylko na jeden dzień, a ty sobie chłopaków do domu sprowadzasz.- powiedziała moja mama.
Stała obok nas. Kiedy usłyszałam ją, to aż podskoczyłam.
- Przepraszam, Justin i tak za chwilkę miał iść...
- Skończcie oglądać, wtedy Justin grzecznie pójdzie.
- No dobra...- powiedziałam.
Wyszła, a ja i Justin siedzieliśmy w ciszy. Kiedy film się skończył, poszłam odprowadzić go do drzwi.
- Spotkamy się jutro?- zapytał.
- Jutro spotykam się z Chrisem...
- Chrisem?- miał zaskoczoną minę.
- Mhmm, nie mówił ci? Kiedy byliśmy pokłóceni to czas spędzałam z Amy i Jasperem, czasami z Chrisem, a czasami z Lukiem.
- Lukiem? Jakim Lukiem?
- Nie musisz wszystkiego wiedzieć.- uśmiechnęłam się.
- To twój chłopak?
- Coś ty. Dobry kolega. To ten z imprezy...
- Ten, z którym tańczyłaś?
- Noo.
- Uuu. Powodzenia życzę.
- Spadaj! Idź już lepiej, bo zaraz z tobą nie wytrzymam.- zaśmiałam się.
- A co dostanę na pożegnanie?
- Kopa w dupę. Idź już, denerwujesz mnie.- uśmiechnęłam się.
- Nie.- pokazał na swój policzek.- Czekam.
Cmoknęłam go, a on poszedł. Poszłam do kuchni coś zjeść. Mama tam była. Na szczęście obyło bez głupich pytań. Zjadłam kilka kanapek i pobiegłam do siebie. Wyciągnęłam z szafy piżamę i poszłam do łazienki.
Kiedy woda się lała, ja zmyłam makijaż. Nalałam kilka olejków do wody. Wzięłam długą kąpiel. Kiedy wyszłam ubrałam piżamę i umyłam zęby. Wyszłam i położyłam się na łóżku. Usnęłam myśląc o Justinie i o tym jak dobrze, że wrócił.

5 komentarzy:

  1. Widzę, że się nie oszczędzasz. Bardzo fajny rozdział, wreszcie pojawił się Justin i wszystko było dobrze i Elizabeth była szczęśliwa. Uwielbiam to. Czekam na nowość ;*
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham i czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  3. http://bieber-jn.blogspot.com/ zapraszam !

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam na nastepny, a ten i poprzednie byly super ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. Suuuperr !! Kocham, cudo *_* ~Tala

    OdpowiedzUsuń